Babia Góra 2012

Wczoraj, około godziny 19:00 wróciłyśmy z biwaku w Zawoi, w składzie Marzena, Kasia, Róża, Asia, Ewa :) Wszystkim się bardzo podobało. A przynajmniej podobało :D Ważne jest to, że osiągnęłyśmy cel, który sobie postawiłyśmy, czyli wyjście na szczyt Babiej Góry - Diablak. Było trudno, nie powiem, ale jesteśmy z siebie dumne, że wyszłyśmy i to najtrudniejszym szlakiem! Gdyż szłyśmy koło przepaści, o krok od upadku :) Aha, nie powiedziałam jaką trasą szłyśmy i jak w ogóle wyglądał ten dzień, słynny dzień.


Obudziłyśmy się w sobotę rano, w ogóle nie wyspane - nie mogłyśmy zasnąć w nowym miejscu, spałyśmy nieco ponad 3-4 godziny :) Jednak rano nie okazałyśmy zmęczenia i już o 7:30 wyszłyśmy na przystanek, na który się idzie z Jaworskiego (nasze miejsce pobytu) skrótem, jakieś pół godziny. Pech chciał, że nasz bus się spóźnił, a my pomyślałyśmy, że w ogóle nie jedzie, więc poszłyśmy z buta, jak to się mówi u nas na wsi :D Jak się okazało bus pojechał 8 minut później, a zaraz po nim, kolejny bus. Byłyśmy nieco podłamane tym faktem, ale szybko dotarłyśmy do kolejnego przystanku.

Plan był taki, że jedziemy busem na przystanek Zawoja Policzne i stamtąd czarnym szlakiem dojść do schroniska na Markowych Szczawinach, a później, szybkim tempem wejść na szczyt najtrudniejszym żółtym szlakiem, tzw. Percią Akademicką, jednak pewien Zawojczanin, stwierdził, że to głupota wybierać się dziś na Babią i, że jesteśmy nieodpowiednio ubrane, złe buty itp. Takie wciskał nam bajeczki. Przez niego zmieniłyśmy trochę plany. Do schroniska weszłyśmy zielonym, krótszym szlakiem, w tym celu podjechałyśmy na Markowe i stamtąd ruszyłyśmy przez piękny las, brnąc schodami w górę. Wyruszyłyśmy bodajże o 9:30, coś w tych okolicach, a na miejscu, czyli przy schronisku byłyśmy około 12:30 - 13:00, nawet nie pamiętam.

Nasz upragniony szczyt był już niedaleko, jakieś półtorej godziny drogi, jednak dzieliło nas wiele kamieni i przepaści na żółtym szlaku do przejścia :) Przy schronisku zebrałyśmy siły, skorzystałyśmy z toalet no i ruszyłyśmy w nieznane.

Najciekawszym fragmentem żółtego szlaku na Babią Górę jest ścianka, po której trzeba się wspinać przy pomocy klamer i łańcuchów. Jest to bardzo króciutki odcinek, trzeba tam przejść 20m po skałach, i naprawdę nie jest to tak straszne jak sobie to wyobrażałyśmy. Najbardziej jednak straszne były przepaście obok, które towarzyszyła nam przez dłuższy czas wędrówki tm szlakiem. Ewa miała kłopoty, bo jak twierdzi ma lęk wysokości i trochę się bała, ale jest chyba tak samo szczęśliwa jak reszta.

Na szczycie nie spędziłyśmy za wiele czasu, ponieważ zaczęło troszkę wiać i było nam strasznie zimno. Zjadłyśmy porcję czekolady i ruszyłyśmy w dół. Schodziłyśmy czerwonym szlakiem na Przełęcz Krowiarki. Trasa była nierównomierna, raz było naprawdę stromo i bolały nas łydki, uda, a raz było łagodnie i wygodnie schodziłyśmy w dół. Był też moment gdzie było strasznie ślisko i stromo i trudno nam się tam chodziło, ale jak widać i słychać, całe jesteśmy w nienaruszonym stanie :)\

Z Krowiarek zeszłyśmy na Policzne, gdzie najszybciej mogłyśmy złapać jakiś dojazd. Prowadził tam niebieski szlak, który w połowie złączył się z drogą główną prowadzącą na Krowiarki. Oczywiście jak to Koniczynki mają w mniemaniu trzeba było pokazać, że my są ze wsi. Marzena, Asia i Ewka machały to każdego pojazdu, który przejeżdżał obok nich, a ubaw miały niesamowity gdy tylko ktokolwiek im odmachał lub zatrąbił :D

Takim sposobem dotarłyśmy na Jaworskie wykończone i rozchorowane , ale szczęśliwe i spełnione jak rzadko!

Komentarze

Popularne posty